Riviera Maya-miejsce białych plaż obmywanych przez krystalicznie czyste wody morza Karaibskiego. Słoneczny kawałek raju,gdzie można się doskonale zabawić i zrelaksować. Brama do ukrytych pośród dżungli miast Majów. Setki hoteli mniej lub bardziej ekskluzywnych ulokowanych tuż przy plażach, roztaczają idylliczne wręcz widoki. A jednak znajduje się tu kilka miejsc, które osoby poszukujące nowych wrażeń oraz fascynaci opuszczonych budowli z pewnością chcieli by odwiedzić. Sprawa dotyczy ruin, ale takich troszkę innych. Nie są one, bowiem pozostałością po starożytnych cywilizacjach, ale po całkiem współczesnych nam ludziach. Nie zmienia to faktu, że hotel duchów, o którym będzie mowa sprawia piorunujące wrażenie na każdym, kto przypadkiem go znajdzie lub zabłądzi w jego okolice.
W czasach swojej świetności Club Maeva Tulum, który dawniej nazywano Robinson Club Tulum był rajskim zakątkiem, ulokowany pośród bujnej dżungli z jednej strony i białych plażach z drugiej. W internecie wciąż wiele jest pozytywnych opini jego byłych klientów. Nic dziwnego. Mimo, iż hotel posiadał 300 pokoi i oferował usługi all inclusive jedzenie było pyszne a gości nie zmuszano do noszenia wymaganych niemal wszędzie bransolet. Obsługa niezwykle sympatyczna i pomocna sprawiała, iż Club Maeva Tulum posiadał rodzinną i swojską atmosferę, o którą trudno w wielkich kurortach. Goście relaksowali się spędzając czas nad wielkim basenem bądź na pobliskiej plaży snurkując w przejrzystej wodzie z żółwiami morskimi.
Tuż nad morzem ulokowano bar z wielką palapą, pod którą serwowano smaczne drinki i zakąski. Piasek na plaży był sypki i tak biały, że aż raził. W połączeniu z turkusem morza widok naprawdę zachwycał. Jest tak zresztą do dzisiaj. Dlaczego hotel, który posiadał aż 300 pokoi, kilka budynków, korty tenisowe, boisko do gry w piłkę, centrum nurkowe i duży teatr został porzucony? Co się stało, że tak ogromny obiekt ulokowany w jednym z najpiękniejszych miejsc świata stoi zapomniany i popada w coraz większą ruinę? Istnieje kilka teorii na ten temat. Podobno wszystko zaczęło się w 2005 roku, kiedy wybrzeże nawiedził huragan Emily i spustoszył tą część Riviera Maya. W tym samym roku dzieła dokończyła Wilma, która w historii zapisała się jako najsilniejszy huragan jaki kiedykolwiek zanotowano. Wilma siała straszne spustoszenie. Plaże w Cancun przestały istnieć, zniszczyła wiele budynków i zabytków, śmierć poniosło 10 osób, tysiące straciło dach nad głową, ewakuowało się ponad 35 tysięcy turystów.
Skutki Wilmy widać po dziś dzień. Jak twierdzą niektórzy, to właśnie Wilma zakończyła żywot hotelu. Jednak w lobby hotelu wśród starych szuflad i porzuconych dokumentów można znaleźć zdjęcia nowożeńców i daty z roku 2007. Jak to możliwe, skoro Wilma była dwa lata wcześniej? Inna teoria mówi,że hotel zamknięto, ponieważ jego właściciele weszli w konflikt z rządem meksykańskim, a poszło o ziemie, na której obiekt postawiono. Podobno spór trwa do dzisiaj. Jeszcze inna teoria, którą opowiedział strażnik pilnujący ruin mówi o tym, że pod hotelem jest ogromna cenota, która zaczęła się wypiętrzać i teren stał się niestabilny. Potwierdzałoby to ślady na pękniętych fundamentach i dziwnie wybrzuszona ziemia. Według prawa meksykańskiego właściciel powinien wyburzyć hotel i miejsce zrównać z ziemią. Z niewiadomych jednak przyczyn hotel nadal stoi strasząc opuszczonymi pokojami. Basen zapełniła deszczówka i glony, w około walają się kości padłych zwierząt, dookoła pełno szkła z powybijanych okien. Obecnie jedynymi gośćmi Club Maeva Tulum są mieszkańcy dżungli, która powoli, acz systematycznie bierze w posiadanie to, co kiedyś jej odebrano.
Zadbane alejki i trawniki zarosła tropikalna roślinność. Fontanny porósł bluszcz i przysypały liście. W teatrze, w którym niegdyś odbywały się przedstawienia i zabawy jedynym dźwiękiem jest skraplająca się woda. Ciemne zakamarki piwnic wywołują ciarki. Idealne miejsce do kręcenia filmów o apokalipsie lub zombie. Mimo to hotel ma w sobie pewien urok. Widoki nadal są piękne a w połączeniu z ogólnym rozkładem i zniszczeniami sprawiają nieco upiorne, ale i nostalgiczne wrażenie. Jeśli ktoś chciałby poczuć ten nietypowy klimat, może wybrać się na plaże Xpu-Ha, stojąc na wprost morza skręcić w prawo i dojść do niewielkiej zatoczki. Opuszczone parasole pod strzechą są doskonale widoczne na plaży. Podobnie jak dawny bar. Miejsca pilnują strażnicy i wstęp jest zakazany, ale zawsze można poprosić o możliwość zwiedzenia. Należy jednak być ostrożnym szczególnie, jeśli chodzi o jadowite węże, pająki, dzikie zwierzęta, a także szkło i ogólny zły stan budynków.
Katarzyna Huminiak - Kozłowska
Galeria opuszczonego Hotelu
MEZOMAYA TRAVEL
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. | |
+52 81 244 22221
|
|
kochamy meksyk | |
mezomaya |
Rezerwat Biosfery Rio Lagartos
Miejsce krokodyli i pieknego ptactwa w zasięgu ręki.
Łowcy Smaków 15 dni
Kulinarna wędrówka przez Meksyk z pikantną salsą w rytmie salsy.